e-szkoła, e-problemy, e-przyszłość czyli polska szkoła w czasie pandemii
Po ogłoszeniu w marcu br. w Polsce stanu epidemii z powodu szybkiego rozprzestrzeniania się koronawirusa, w całym kraju zamknięto szkoły i uczelnie wyższe. Od 12 marca nastąpiła przerwa w zajęciach szkolnych i obowiązkowa kwarantanna oraz zakaz zgromadzeń. Nauczyciele niemalże od razu rozpoczęli organizowanie zajęć zdalnych, pomimo, że dopiero od 25 marca weszło w życie rozporządzenie regulujące kwestie kształcenia z wykorzystaniem technik na odległość i oceniania zdalnej pracy ucznia. Dyrektorzy szkół zostali zobowiązani do czuwania nad przebiegiem nauczania w swoich placówkach.
Pierwsze dwa tygodnie od zawieszenia zajęć to ogólne zamieszanie, chaos, czekanie na wytyczne z Ministerstwa, potem z organów nadzorujących.
W mediach prezentowane były pokazowe lekcje online, w pierwszych dniach e-szkoły. Niestety w rzeczywistości nie wszędzie wyglądało to tak różowo, a informacja z Ministerstwa Edukacji, że 90% szkół w Polsce z powodzeniem prowadzi zajęcia zdalne była, delikatnie mówiąc, nie do końca prawdziwa. Nie jest możliwe, aby po kilku dniach od zamknięcia szkół, łatwo i płynnie przejść na nauczanie zdalne gdy po pierwsze nie mamy w tym żadnego doświadczenia i pod drugie szkoły, nauczyciele, a także uczniowie nie zawsze wyposażeni są w odpowiednią ilość sprzętu multimedialnego, nie wspominając o łączach czy warunkach pracy w domu.
Z przykrością wysłuchałam również wypowiedzi pana ministra Piontkowskiego, który w marcu w jednym z programów telewizji publicznej „Kwadrans polityczny” powiedział, cytuję: „(…) To jest sprawdzian dla nas wszystkich(…) musimy dostosować się do tych realiów, które są. To jest szansa na to, żeby nauczyciele pokazali, że nie tylko potrafią strajkować i ubiegać się o wyższe wynagrodzenie, ale także są po prostu dobrymi wychowawcami i nauczycielami. Mimo tego, że nie wszyscy przeszli kursy, które przygotowałyby ich do tego, żeby uczyli zdalnie, to mam nadzieję, że w ciągu kilku dni te podstawowe umiejętności posiądą (…)
Jestem wdzięczna panu ministrowi za słowa wsparcia. Nauczyciele przecież praktycznie z dnia na dzień zaczęli organizować sobie pracę zdalnie mimo, że dopiero 25 marca weszło w życie rozporządzenie regulujące e-nauczanie. „Gonić” więc nas do pracy nie trzeba, a pomysłów i kreatywności nam nie brakuje. Poruszanie kwestii wynagrodzeń w oświacie i nieuprzejmy komentarz do strajku grupy zawodowej, która walczy o godne warunki pracy i odpowiada za kształcenie kolejnych pokoleń młodych ludzi, było w obecnej sytuacji wyjątkowo nie na miejscu.
Nie o chęci i pomysły nauczycieli chodzi, ale o to czy polska szkoła jest gotowa na e-nauczanie i czy możliwe jest przejście na nie z dnia na dzień? Czy dysponujemy odpowiednią ilością sprzętu, narzędzi i czy łącza internetowe „dźwigną” edukację na odległość?
Jeśli w mediach codziennie mówi się, że brakuje pieniędzy na sprzęt medyczny i akcesoria dla całej służby zdrowia niezbędne do walki z koronawirusem, to na pewno nikt teraz nie myśli o dofinansowaniu oświaty. Nie ma żadnych regulacji dzięki którym, my nauczyciele, możemy starać się o zwrot kosztów np. za kupiony sprzęt do pracy zdalnej. Nie znam szkół, które zapewniają wszystkim nauczycielom np. służbowe laptopy do domu. W domach pracujemy tak naprawdę na prywatnych urządzeniach, a domowy Internet opłacamy ze środków własnych, z którego korzystamy jako nauczyciele, wychowawcy, organizatorzy wielu szkolnych wydarzeń, w których zaangażowanie wymaga od nas pracy koncepcyjnej, prowadzenia korespondencji itp.. Nie musimy udowadniać, że jesteśmy dobrymi nauczycielami i wychowawcami. Od lat robimy co w naszej mocy, by polska szkoła nie była skostniała i archaiczna. Często wkładamy w to nie tylko dużo energii, zaangażowania, ale i prywatnych środków. Nie raz było to podkreślane, chociażby przy okazji ubiegłorocznych strajków, które tak nam w swojej wypowiedzi wypomina dzisiaj pan minister. Akcesoria plastyczne, papiernicze, materiały do wykorzystania na lekcje, teatrzyki, przedstawienia, akademie, na potrzeby drużyny Odysei Umysłu itp. często zdobywane są we własnym zakresie i finansowane przez samych nauczycieli.
Fakt, że pandemia nas zaskoczyła i żadne państwo nie było na to przygotowane jest prawdą i trudno wymagać, by z dnia na dzień można było z łatwością przenieść lekcje z sal lekcyjnych do warunków domowych. Jednak opowiadanie, że wszystko przebiega bez zakłóceń jest nieprawdziwe. Na forach internetowych i prywatnych stronach na portalach społecznościowych czytam wpisy pokazujące niezadowolenie ze strony rodziców czy nauczycieli w związku z obecną sytuacją. Padają nawet sugestie z strony niektórych rodziców, że rozważają podjęcie decyzji, by ich dziecko powtarzało rok, bo to co się tera dzieje, to nie są lekcje. Rosnące napięcie i zdenerwowanie nikomu nie pomaga. Sytuacja w której się znaleźliśmy nie jest ani winą nauczycieli, ani uczniów i trudno mieć do siebie nawzajem pretensje. Prawda jest taka, że ten rok to jeden wielki eksperyment w e-nauczaniu. Teraz powinniśmy przede wszystkim skoncentrować się na wszelkich działaniach, by służba zdrowia w Polsce poradziła sobie z epidemią. Nie jest to czas na pretensje, pouczanie nauczycieli ze strony ministerstwa, bądź czas na przeprowadzanie egzaminów.
Do dnia dzisiejszego nie ma jasnego komunikatu ze strony MEN czy egzaminy odbędą się czy zostaną przełożone. Niepewność, trudne warunki do nauki, problemy natury psychologicznej i finansowe w polskich domach – to dzisiejsze realia. Nauczyciele, którzy odpowiadają za wyniki egzaminacyjne i maturalne również woleliby, pracować w warunkach w których każdego ucznia można przygotować do testów, arkuszy egzaminacyjnych i matur ustnych. Jak w tym wszystkim maturzysta czy ośmioklasista ma spokojnie przygotowywać się do pierwszych, najważniejszych egzaminów w swoim życiu?
Wprowadzenie nauczania zdalnego do szkół wymaga czasu na jego wdrożenie, zapewnienie wszystkim nauczycielom odpowiedniego sprzętu oraz zmiany pewnej mentalności. Lekcja zdalna, to jednak inna lekcja. Nie możemy wymagać cudów od uczniów i nauczycieli. Potrzeba dużo cierpliwości i wyrozumiałości z obu stron. Epidemia wymusiła na nas niezłą partyzantkę i jeden wielki spontan. Choć wielu nauczycieli szkoli się i korzysta z różnych narzędzi multimedialnych w ciągu roku, to czym innym jest wykorzystywanie ich jako dodatkowe, urozmaicające lekcje metody pracy, a czym innym jest całkowite przejście na e-nauczanie. W środowisku jest wielu nauczycieli np. tych z długim stażem, którzy są mniej zaawansowani w kwestii wykorzystywania narzędzi multimedialnych. Ich również musimy zrozumieć i wspierać w korzystaniu z innowacyjnych narzędzi.
Pierwsze e-problemy i organizacja domowego biura
Pierwsze dni kwarantanny to przede wszystkim organizacja pracy e-szkoły, układanie nowego harmonogramu lekcji lub dostosowywanie planu lekcji do warunków w jakich musimy pracować ( w poszczególnych szkołach wygląda to nie co inaczej, adekwatnie do zaleceń dyrektorów). To również organizowanie miejsca pracy w domu czyli domowego biura, sprzętu multimedialnego i rozeznanie narzędzi multimedialnych, dzięki którym nauczyciele najwygodniej mogliby prowadzić lekcje zdalne, adekwatnie do nauczanego przedmiotu.
Nie każdy w domu ma do swojej dyspozycji komputer, laptop bądź inne urządzenie. Często kilku domowników korzysta z jednego, dwóch laptopów. Jak radzić sobie gdy czteroosobowa rodzina musi jednocześnie pracować zdalnie? Dodatkowo dochodzą do tego same warunki pracy. Wyobraźmy sobie pięcioosobową rodzinę w trzy pokojowym mieszkaniu. Jeśli w jednym czasie np. trójka dzieci ma e-lekcje, to zaczyna się problem pewnej intymności i odpowiednich warunków do skupienia się . Rodzic również może mieć obowiązki, które wymagają od niego pracy zdalnej. Oczywiście można korzystać ze słuchawek, ale i tak nie rozwiązuje to zupełnie problemu.
Innym problemem jest sytuacja gdy nauczyciel pracuje w kilku szkołach z uwagi na uzupełnienia etatu bądź z potrzeby podreperowania domowego budżetu. To również wymaga niezłej „gimnastyki”, by logistycznie wszystko zaplanować tym bardziej, że organizacja pracy zdalnej w poszczególnych szkołach różni się.
Sprzęt multimedialny.
Dobrze jeśli nauczyciel posiada w domu do swojej dyspozycji własny laptop lub mógł za zgodą dyrektora, skorzystać ze służbowego. Jednak nie wszyscy mogą wypożyczyć sprzęt ze swojej szkoły np. z powodu przewagi komputerów stacjonarnych w danej placówce oświatowej, które raczej trudno zabrać do domu. Wielu nauczycieli wykazało się „kreatywnością” i „pokazali, że są dobrymi nauczycielami” o co uprzejmie prosił pan minister i sięgnęli do domowego budżetu, by zakupić potrzebne do pracy zdalnej urządzenia.
Dochodzi jeszcze kwestia sprzętu odpowiedniego do charakteru przedmiotu. Na przykład nauczyciele przedmiotów ścisłych jak matematycy czy fizycy lekcje mogliby prowadzić przy użyciu np. tabletów graficznych. Niestety nie każdy jest w jego posiadaniu, a urządzenie takie nie jest tanie.
Problem sprzętu również dotyczy rodziców. Jeśli każde dziecko ma własny sprzęt w domu, to nie ma problemu. Gorzej gdy tak nie jest. Niektórzy rodzice zdecydowali się zakupić sprzęt multimedialny, by stworzyć jak najlepsze warunki pracy dla najmłodszych domowników, ale nie każda rodzina może sobie na to pozwolić. Taki zakup to nie mały wydatek. Wiele rodzin z powodu epidemii i zawieszenia działalności gospodarczych zaczęło borykać się z trudnościami finansowymi. Wiele branż przestało funkcjonować, właściciele stracili płynność finansową. Tym samym wielu rodziców znalazło się w niebywale trudnej sytuacji. Kupowanie w tej chwili sprzętu multimedialnego dla dziecka, to dla niektórych może być dużym obciążeniem.
Kolejna kwestia to łącza. Niestety nie zawsze działają one tak jakbyśmy sobie tego życzyli i bywają problemy z zasięgiem. Z relacji nauczycieli i uczniów wynika, że zdarza się, np. że osoby, które mieszkają poza miastem, mają problem z połączeniem. Albo w ogóle nie mogą dołączyć do video lekcji, albo w trakcie lekcji tracą połączenie.
E-lekcje
Kolejna kwestia to już same lekcje i problemy z którymi borykają się nauczyciele i uczniowie. Na poszczególnych etapach edukacji wygląda to nieco inaczej. Młodsze dzieci potrzebuję więcej pomocy rodziców w zorganizowaniu lekcji online i odrabianiu prac domowych. Starsze, bieglejsze w korzystaniu z nowoczesnych narzędzi multimedialnych, programów czy aplikacji szybciej i łatwiej organizują sobie pracę.
Ponadto w sieci zaczęły pojawiać się nagrania dźwiękowe z video lekcji. Nieprzyjemne żarty, nieodpowiednie zachowania, włączanie różnych niepotrzebnych dźwięków podczas zajęć, wyłączanie mikrofonu, przeszkadzanie nauczycielowi i kolegom, koleżankom, którzy chcieliby z lekcji skorzystać, to tylko niektóre problemy z którymi borykają się nauczyciele. Nie zawsze udaje się zapanować nad 30 osobową grupą podczas zajęć w sieci. Potrzeba jeszcze zdyscyplinowanych uczniów i systematycznie wprowadzanych w e-nauczanie, aby w płynny sposób potrafili przestawić się na nauczanie zdalne, a nie traktowali je jako rozrywkę i zabawę. Część nauczycieli korzysta z bezpiecznych platform edukacyjnych. Część korzysta z innych, które nadają się do prowadzenia lekcji. Przykładem może być discord, lubiana przez uczniów aplikacja, stworzona z myślą o graczach komputerowych. Uczniowie świetnie się na niej poruszają, ale nauczyciele nie zawsze, co niestety czasami jest wykorzystywane przez uczniów – żartownisiów.
Narzędzia do pracy zdalnej
Na szczęście narzędzi do pracy zdalnej nie brakuje. Nikt jednak tak naprawdę nie zdefiniował z jakich narzędzi powinni korzystać nauczyciele. Do dyspozycji nauczycieli dostępne są platformy edukacyjne dzięki którym można prowadzić videokonferencje np. MSTeams na Gdańskiej Platformie Edukacyjnej (GPE), Skype, Zoom itp. Wykorzystywane są również aplikacje dostępne na platformach edukacyjnych służące do tworzenia ankiet, zadań, quizów jak np. MCForms, narzędzia TIK: Quizizz, Learning Apps, Padlet, narzędzia do tworzenia animacji: Animoto, Magisto, zdjęcia Google i wiele innych. Ciekawych materiałów na lekcje, nauczyciele poszukują się również w zasobach Internetu i wykorzystują je do realizacji materiału.
E-problemy
Problemy ze sprzętem, siecią itp. przyczyniają się do tego, że wielu nauczycieli, uczniów i rodziców żyje w ogromnym stresie. Do tego dochodzą jeszcze problemy finansowe, ekonomiczne i psychologiczne. Plajtujące firmy i coraz bardziej skomplikowana sytuacja zdrowotna, ekonomiczna, gospodarcza i polityczna oraz wszelkie zakazy i obostrzenia, przyczyniają się do rosnącego napięcia.
Uczniowie klas ósmych, maturzyści oraz ich rodzice oraz nauczyciele czekają w napięciu na decyzje Ministerstwa. Do dnia dzisiejszego nie wiadomo czy egzaminy zostaną odwołane, przełożone czy odbędą się w innym terminie, a jeśli tak to w jakiej formie. CKE zdecydowanie poinformowała, że nie ma obecnie możliwości przeprowadzenia egzaminu maturalnego w jakiejkolwiek innej formie niż tradycyjna. Epidemia trwa i nie zanosi się, że skończy się szybko.
Pytanie czy egzaminy, matury i w ogóle to nauczanie online są teraz ważne. Jedne lekcje są lepsze, inne gorsze z powodów czysto technicznych. Nauczyciele i rodzice robią co mogą, by w miarę możliwości dzieci i młodzież mogli się uczyć i rozwijać. Powinniśmy jednak spojrzeć na to z dystansu i na spokojnie. Techniczne kwestie związane z prowadzeniem lekcji nie powinny być przedmiotem pretensji, kłótni czy nieprzyjemnych komentarzy.
Kiedy uda się pokonać wirusa i wrócimy do normalności, z całą pewnością nadejdzie chwila refleksji i analizy wszelkich mankamentów związanych z nauczaniem na odległość . Możemy się spodziewać, że nawet jeśli uda się nam zapanować nad epidemią, to nie ma gwarancji, że koronawirus nie powróci lub nie pojawi się nowy, zmutowany wirus. Kryzys, którego obecnie doświadczamy nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie, zmusi wiele branż, instytucji do podjęcia działań jak zabezpieczyć się lub jak przygotować się na podobne sytuacje w przyszłości. Mam nadzieję, że dotyczyć to będzie również resortu Oświaty.
E-przyszłość
Moim zdaniem w Oświacie powinny zostać podjęte takie działania i wprowadzone takie akty prawne oraz narzędzia, by polska szkoła w razie potrzeby, mogła w każdym momencie przejść na nauczanie zdalne. Przede wszystkim dofinansowanie nauczycieli i rodziców, by mogli zaopatrzyć się w domu w odpowiedni sprzęt multimedialny pozwalający prowadzić lekcje adekwatnie do nauczanego przedmiotu. Nauczyciele, bez względu na staż pracy i wiek, a także uczniowie nie mogą być wykluczeni cyfrowo. Dostępne urządzenia multimedialne i możliwości jakie dają nam narzędzia do pracy zdalnej to jedno, ale jeszcze do tego dochodzi doskonalenie umiejętności korzystania z nich. Czyli szkolenia, szkolenia i jeszcze raz szkolenia. Nowoczesna szkoła, to nie tylko sale lekcyjne bogate w sprzęt multimedialny, tablice interaktywne, nowoczesny wystrój, ciekawe pomoce dydaktyczne czy bogate zaplecza. To również innowacyjne lekcje zdalne. Przygotowywanie uczniów na taką ewentualność w ramach godzin informatyki czy wychowawczych, wydaje mi się, że będzie koniecznością. Być może warto, aby wdrażane były obowiązkowe lekcje online, by w razie potrzeby z łatwością zarówno kadra nauczycieli jak i uczniowie mogli przejść niemalże z dnia na dzień na nauczanie zdalne, a uczniowie traktowali to jak coś naturalnego, a nie jak problem czy zabawę. Na szczęście nie dotyczy to wszystkich. Wielu nauczycieli prowadzi e-lekcje bez przeszkód.
Sądzę, że obecne nauczanie to trochę taki eksperyment. Nie chodzi mi o to, że mamy nie przykładać się do pracy i nauki wręcz przeciwnie, ale też nie powinniśmy tracić zdrowia z powodu przeszkód technicznych. To naprawdę nie jest teraz najważniejsze. W przyszłości należy wyciągnąć w wnioski ze wszystkiego co obecnie się dzieje i na spokojnie zaplanować e-przyszłość, a teraz skupić się na własnym zdrowiu, budowaniu dobrych relacji w domu, uspokajaniu sytuacji i stosowaniu się do zaleceń i zakazów wprowadzonych przez władze.
Wiedzę zawsze możemy uzupełnić, egzaminy przenieść na inny termin, ale zdrowia i życia nic nam nie wróci. E-szkoła, to e-przyszłość, ale na pewno wymaga odpowiednich nakładów finansowych i dobrego przygotowania nauczycieli, uczniów i przede wszystkim dużego wsparcia ze strony Ministerstwa.
Wszystko przed nami!
Korekta tekstu:
Marta Kamyszek
Jeden komentarz
Alina Malec
Świetny artykuł, poruszający wszystkie problemy nekajace polska oświatę. Nic dodać nic ująć. Teraz faktycznie należy się skupić na tym, jak spokojnie przeprowadzić dzieci i młodzież przez ten trudny okres. E-szkola to nie tylko jedyna ścieżka edukacji. Od Menu należy oczekiwać rzetelnej informacji i szybkiej reakcji na trudności z uwzględnieniem znanych łuk w systemie realiów obecnego, codziennego życia.